Targi ślubne odbywają się co roku. W większych miastach Polski są różne edycje – targi ślubne, alternatywne, boho, targi odbywające się w hotelach i pałacykach.
Te, które przyciągają ogromne ilości osób są zazwyczaj biletowane a koszt wystawienia się na nich to duża inwestycja (zwłaszcza dla raczkującej firmy).
Z kolei te, które cieszą się mniejszym zainteresowaniem (np. te w hotelach) są darmowe i to organizatorowi zależy, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i przyciągnąć jak najszersze grono odbiorców.
Kiedy byłam początkującą, jednoosobową firmą, postanowiłam wystawić się na targach ślubnych. Na początek wybrałam targi, gdzie wystawienie się nie było płatne. Organizatorem targów był pięciogwiazdkowy hotel pod Warszawą. Hotel przekonywał, że co roku targi przyciągają setki osób, które są „pewnymi” klientami bo planują swój ślub w najbliższym czasie. Idealnie.
Przygotowanie się do targów zajęło mi kilka tygodni. W ciągu dnia pracowałam przy produkcji zamówień dla klientów, po pracy robiłam atrapy tortów, słodkości na candy bar i dekoracje. Było mi naprawdę ciężko zgrać wszystko w czasie ale mocno wierzyłam, że targi zrekompensują mi cały trud.
Miałam mega pozytywne nastawienie, wierzyłam, że targi będą punktem przełomowym w moim biznesie, że otworzą mi drzwi na nowych klientów. Pokładałam wielkie nadzieje w tę inwestycję.
Moje stoisko zdecydowanie się wyróżniało na tle innych. Było kolorowe, pięknie udekorowane, tonęło w kwiatach. Na stole zaprezentowałam słodycze candy barowe: babeczki, desery w pucharkach, tartaletki, pralinki, cake pops, makaroniki. Z boku ustawiłam atrapy tortów. Łącznie było ich 5, w tym jeden babeczkowy.
Wszystko wyglądało przepięknie! Tym większe było moje rozczarowanie, że targi odwiedziło tylko ok 30 par. Co prawda ze wszystkimi miałam okazję porozmawiać, dać wizytówkę, zaprezentować ofertę. Skala jednak była mizerna i byłam zawiedziona.
Po tych targach zostałam z atrapami i bez umowy na choćby jeden tort.
Zyskałam jednak coś wyjątkowego (zawsze powtarzam, że porażkę trzeba przekuć w sukces):
– zrobiłam extra zdjęcia candy baru i wszystkich tortów i przygotowałam z nich fajne portfolio,
– wyciągnęłam wnioski,
– nauczyłam się rozmowy z klientami i zachwalania swoich produktów (a to niełatwe).
Z tej bolesnej lekcji wyciągnęłam konkretne wnioski i kolejne moje wystawienie się na targach ślubnych było ogromnym sukcesem. Podpisałam ponad 40 umów na torty weselne (biorąc pod uwagę, że prowadziłam wtedy jednoosobową działalność, to był ogromny sukces). Przygotowanie do targów nie zajęło mi jednak kilku tygodni, a kilkanaście. Zrobiłam świetne rozeznanie, które targi powinnam wybrać, prześwietliłam organizatorów, przygotowałam extra bonusy dla swoich potencjalnych klientów.
I właśnie o tym jak przygotować się do targów, które wybrać, jak się wyróżnić, jak rozmawiać z klientami… O tym będę mówiła na najbliższym webinarze, który już jutro!!
Jeśli jeszcze się nie zapisałaś, to koniecznie popraw swój błąd i wskakuj TUTAJ!
0 komentarzy