Na wstępie powiem, że nie mam nic do lodów Ekipy, próbowałam ich i faktycznie mają ładne papierki (jak je wyrzucałam to poczułam się jak Pablo Escobar palący pieniędzmi w piecu). Za nic w świecie nie przemierzałabym jednak warszawskich spożywczaków z dzieckiem, żeby na nie zapolować!
Zamiast tego preferuję zabranie latorośli do kuchni i wspólne przygotowywanie słodkości. Nawet, jeśli masz już po kokardy pieczenia, to szykowanie słodyczy z dzieckiem ma w sobie coś magicznego.
Tak sobie myślę, że w dorosłym życiu świetnie wspomina się to oblizywanie łopatek od miksera z ciasta, a duma z własnych wypieków, którymi częstuje się później rodzinę, jest tak urocza, że to właśnie my, a nie dzieciaki, zapamiętamy ją na lata.
Pomyślcie sobie, ile tracą dzieciaki, które nie chodzą do kuchni, czy pracowni z ich mamami-torciarami…
Co ciekawe, pieczenie to może mieć bardzo dobry wpływ na rozwój naszych dzieci. Wspólne zabawy w kuchni polecają wszelkiej maści specjaliści od rozwoju najmłodszych, między innymi terapeuci Integracji Sensorycznej. Poznawanie różnych faktur, smaków i brudzenie się mają bardzo dobry wpływ na rozwój dzieci.
Mało tego, jeśli pociecha jest przedszkolakiem, to nasze tortowanie będzie jej niezwykle imponować! Ostatnio czytałam, że w tym wieku dzieci uwielbiają przejmować zasługi swoich rodziców, o ile są one dla nich zrozumiałe. Dlatego to jest ten czas, gdy bycie “cukiernicą” sprawi, że dziecko będzie patrzyło na nas niczym na Wonderwoman o ile… pokażemy mu to!
No i dochodzimy do sedna, bo pokazywać dzieciakom naszą pracę należy w sposób… odpowiedni. Przedszkolaka raczej nie zainteresuje odpowiedzialność za zadowolenie pary młodej przy pieczeniu ślubniaka, ale za to moce, które tworzą najlepsze ciastka czekoladowe na świecie, które lubią wszyscy kumple… same rozumiecie!
Ja z moimi dzieciakami piec uwielbiam, jednak ze względu na to, że są one niecierpliwe (a szczególnie ta młodsza), to mam specjalny zestaw przepisów. Wykorzystuje je nie tylko do domowych zabaw, ale i do zaopatrzenia dziecięcych candy barów.
Ponadto, mam wrażenie, że dzięki temu, że robimy słodycze wspólnie to… jemy ich mniej! Zauważcie, że takie wspólne pieczenie wymaga organizacji. Trzeba znaleźć czas, zrobić zakupy i plan. Dzięki temu kojarzymy deser ze świętem, a nie czymś, po co po prostu możemy sięgnąć w każdej chwili do szafki. Mało tego, jedząc słodycze domowe, spożywamy mniej konserwantów.
Dlatego też, zbliżając się do Dnia Matki i Dnia Dziecka, chciałabym zachęcić Was do pieczenia ze swoimi pociechami. Spędzajcie ze sobą jak najwięcej czasu, także w kuchni! Jeśli chcecie zrobić któryś z moich sprawdzonych przepisów, znajdziecie je w ebooku “Słodkie co nieco. Przepisy dla małych i dużych dzieci”.
Aby ten dzień był ich ulubionym:
“Jaki dziś dzień – zapytał Puchatek, dziś – odpowiedział Prosiaczek, na to Puchatek – to mój ulubiony dzień”
0 komentarzy