Bloga Cake It tworzą dwie dziewczyny, Magdalena Buchalik i Aneta Weiner. Połączyła je wspólna pasja do wypieków i odkrywania tajników pieczenia. Dziewczyny na swoim blogu prowadzą cykl “Jak działa pieczenie”, w którym tłumaczą m.in. dlaczego dodajemy sól do wypieków, czym się różni soda oczyszczona od proszku do pieczenia i dlaczego sernik opada. Testują sprzęty i gadżety, piszą recenzje książek i szkoleń i dzielą się przepisami.
Zapraszam na gościnny wpis Magdy i Anety z Cake It.
Wszystkie zaczynamy biznes cukierniczy w podobny sposób-od słów “to jest pyszne, powinnaś sprzedawać swoje słodkości!”. Na początku myślisz, że to tylko takie uprzejme gadanie, ale gdy słyszysz ten tekst od kilku różnych osób to zaczynasz się zastanawiać czy może nie mają racji. W końcu trochę już napiekłaś tych babeczek, ciast, i tortów, to chyba trochę umiesz. A skoro tak, to może ktoś to kupi?
Będę sprzedawała swoje wypieki!
Postanawiasz wyjść z Twoimi wypiekami do ludzi. Oczywiście nie od razu do obcych, ale jak koleżanka pyta Cię, czy przygotujesz tort na urodziny jej syna, to tym razem nie odmawiasz. Choć boisz się… prawdę mówiąc jesteś zupełnie przerażona, ale wiesz, że kiedyś musi być ten pierwszy raz.
W Twojej głowie galopują straszne myśli, a ty przez tydzień nie możesz spać (a gdy jednak zasypiasz to śni Ci się tort spadający na podłogę). Boisz się, że biszkopt nie wyrośnie (choć nigdy nie miałaś z tym problemów), że kremy popłyną, że dekoracja się nie uda, że tort uszkodzi się w transporcie, że solenizant będzie niezadowolony, że wypiek nie będzie smaczny… Koszmar!
Przechodziłam przez ten etap. Po pierwszym zamówieniu powiedziałam sobie “nigdy więcej”. Ale potem koleżanka poprosiła mnie o kolejny tort i znów się zgodziłam przekonana, że może tym razem będzie lepiej. Ale nie było. I za kolejnym razem też nie.
Wtedy doszłam do wniosku, że pracownia cukiernicza nie jest dla mnie. Konkretne zamówienia ograniczały moją miłość do testowania nowych technik i smaków. Moje nerwy nie były tego warte.
Poniższym tekstem chcę Ci pokazać, że pracownia/cukiernia to nie jest jedyna droga. Jeśli kochasz to co robisz, uczysz się i rozwijasz to możesz swoją wiedzę przekuć w coś więcej niż kolejny tort.
[Jeśli prowadzisz pracownię to poniższe wskazówki również mogą Ci się przydać, bo z pewnością masz konto na Facebooku lub Instagramie i starasz się je rozwijać.]
Jeśli nie pracownia cukiernicza/cukiernia to co?
Znajdź w sobie eksperta.
Obecnie wiele się mówi o tym, że trzeba być ekspertem w swojej dziedzinie, żeby uczyć innych. To nie do końca prawda. ? Nie potrzebujesz ukończonych studiów, certyfikatów i 10 lat doświadczenia żeby móc przekazywać swoją wiedzę. Oczywiście — to wszystko jest bardzo pomocne, ale ważniejsze jest to ile wiesz i czy dbasz o swój rozwój.
Usłyszałam kiedyś, że ekspertem jest ktoś kto w danej dziedzinie wie więcej niż osoby, które chcą się od niego uczyć. Teraz pomyśl – ile jest osób, które wiedzą mniej na temat pieczenia niż Ty? Sporo, prawda? (jeśli masz wątpliwości to zajrzyj do dowolnej grupy wypiekowej na Facebooku ;) ) Czy jesteś w stanie pomóc tym osobom przekazując im to co wiesz? Na pewno!
Skoro już ustaliłyśmy, że jesteś ekspertką, to czas coś z tym zrobić. Możliwości jest wiele. Możesz prowadzić bloga, konto na YouTube, profil na Instagramie, Facebooku, Pintereście, TikToku, Twitterze, pisać e-booki, prowadzić kursy… Wszystko zależy od Ciebie. ?
Co chcesz przekazać?
Zastanów się najpierw na czym znasz się najlepiej i co chcesz przekazać. Umiesz lepić figurki – pokaż jak zacząć zabawę z masą cukrową. Uwielbiasz wymyślać nowe przepisy-podziel się nimi i opowiedz jak dobierasz smaki. Masz wiedzę na temat tego, co dzieje się w środku ciasta podczas pieczenia-przekażą ją dalej.
Kto jest Twoim odbiorcą?
Gdy już postanowisz na czym chcesz się skupić, to zastanów się kto mógłby być Twoim odbiorcą. Nie musisz od razu wizualizować sobie konkretnej postaci (choć to pomaga), ale zastanów się tak ogólnie kto to może być. Kobieta czy mężczyzna? Nastolatek czy osoba dorosła? Osoba piekąca w domu czy może posiadająca pracownię? Im więcej odpowiedzi tym łatwiej będzie Ci tworzyć swoje treści. Jeśli nie masz pewności kto będzie Twoim odbiorcą, to nie przejmuj się — czas pokaże i zweryfikuje Twoje założenia. ?
W jaki sposób będziesz przekazywała swoją wiedzę?
Wiesz o czym chcesz mówić i do kogo. Ostatnie co musisz wybrać to miejsce i forma. Pomyśl gdzie mogą przebywać Twoi odbiorcy. Czy będzie to YouTube, Instagram a może TikTok? Ale spokojnie — nie musisz być wszędzie (a nawet nie powinnaś, bo i bez tego będziesz miała wystarczająco dużo pracy ;)). Wybierz jeden lub dwa kanały, na których czujesz się najlepiej. Z czasem przekonasz się, które miejsce jest dla Ciebie, a gdzie zupełnie nie pasujesz.
Czy będą z tego pieniądze?
Pamiętasz jak na początku wspominałam o komentarzach znajomych “to jest pyszne, powinnaś sprzedawać swoje słodkości!”? Teraz zamienią się one w “fajny ten Twój blog/Instagram/Facebook, ale czy Ty na tym zarabiasz?”. ;) Oczywiście, że na działalności online możesz zarabiać i jest na to wiele metod. Jednak pamiętaj, żeby Twoją misją było stworzenie miejsca, w którym i Ty i Twoi odbiorcy będziecie czuli się dobrze. A nie o budowanie fabryki pieniędzy.
Jeśli marzy Ci się praca w stylu “nic nie robić i dobrze zarobić“ to muszę Cię rozczarować. Prowadzenie swojego miejsca online to bardzo ciężka robota. Może się wydawać, że to tylko dodawanie ładnych zdjęć na Instagram, ale pamiętaj, że za każdym takim zdjęciem kryją się często godziny pracy. Twojej pracy.
Jak to wygląda w praktyce? Case study Cakeit.pl
Od początku wiedziałyśmy, że zakładamy bloga, na którym będziemy pokazywały nasze wypieki z dokładnym opisem wykonania, spisem potrzebnych narzędzi i wszystkimi informacjami, jakie tylko mogą przydać się podczas przygotowania deseru. Łącznie z opisami naszych wpadek, które miały uchronić czytelniczki przed podobnymi problemami.
Grupa odbiorców i media społecznościowe
Byłyśmy przekonane, że naszymi odbiorcami będą kobiety w wieku 25-45 lat, które pieką w domu, dla rodziny i przyjaciół. Oczywistym kanałem wydawał nam się Facebook, bo same spędzałyśmy na nim sporo czasu. Instagram też brzmiał rozsądnie, choć nie bardzo wiedziałyśmy jak się nim posługiwać. No i koniecznie Pinterest, bo wszyscy wokół mówili, że to idealne medium do naszych celów.
Tak — od razu rzuciłyśmy się na głęboką wodę, trochę nieświadome tego, co robimy.
Na początku był chaos. ;) Nie wiedziałyśmy co, gdzie i kiedy publikować. Nie było żadnego planu, żadnej regularności. Po 2 miesiącach takiego działania postanowiłyśmy stworzyć harmonogram publikacji. To pomogło nam ułożyć wszystko i działać sprawniej.
Harmonogram
Nowe wpisy zaczęły się pojawiać na blogu raz w tygodniu. We wtorki na Instagramie i Facebooku zapowiadałyśmy co fajnego szykujemy, a w środy dodawałyśmy zaproszenie do nowego wpisu. I tak sobie działałyśmy jakiś czas dodając te dwa posty tygodniowo i wrzucając na story co nam akurat przyszło do głowy. Nie miałyśmy pomysłów na nic więcej.
Cykl postów edukacyjnych “Jak działa pieczenie?“
Potem przyszła pandemia i wszyscy nagle zaczęli piec chleby, a na grupach fb zaczęły się pytania “czy można mrozić drożdże?”. Pomyślałyśmy, że może stworzymy post o tym skoro to temat na topie. To był strzał w 10! Nasi obserwatorzy zaczęli komentować i udostępniać ten post, a my poczułyśmy, że to właściwy kierunek. W ten sposób powstała seria piątkowych postów “Jak działa pieczenie?”.
Dzielimy się w niej tematami, które leżą u podstaw cukiernictwa np. co sprawia, że ciasto rośnie, jak upiec idealnie prosty sernik, dlaczego śmietana rozpuszcza masę cukrową czy jak sprawdzić temperaturę w piekarniku bez użycia termometru. Tworzenie tych wpisów nie jest proste, bo wiedzę, którą posiadamy weryfikujemy w wielu źródłach i udostępniamy tylko sprawdzone informacje. Ale z pewnością warto. ? Opublikowałyśmy już niemal 50 takich postów i nie zamierzamy jeszcze kończyć tej serii.
Trzeba mieć newsletter!
Pod koniec wakacji ruszyłyśmy w końcu z dwoma tematami, które chodziły nam po głowie od jakiegoś czasu. Był to newsletter i wyzwanie na Instagramie. Oba wydawały się bardzo pracochłonne, ale na szczęście wcale takie nie są. Na początku musiałyśmy wypracować pewne szablony, zainstalować wtyczki na blogu i skonfigurować listy mailingowe, ale później było już z górki.
Z perspektywy czasu musimy przyznać, że zabrałyśmy się za newsletter zbyt późno. Rację mają ci, którzy mówią, że to jest pierwszy kanał, który trzeba rozwijać, gdy ma się bloga.
Wyzwania są super!
A wyzwanie? Bardzo je lubimy i nasi czytelnicy również. ? Polega na tym, że dodajemy post dotyczący konkretnej techniki lub deseru i zachęcamy do wypróbowania jej. Przez kolejne dwa tygodnie nasi czytelnicy zamieszczają swoje zdjęcia oznaczając nas i dodając hasztag #SłodkieWyzwanie. Później my udostępniamy najlepsze prace, przy czym to nie piękne zdjęcie jest najważniejsze, ale historia, która się za nim kryje.
Wspaniałe w tej akcji jest to, że motywujemy naszych odbiorców do wypróbowania rzeczy, których bez wyzwania by się nie podjęli, np. temperowanie czekolady, przygotowanie croquembouche czy polewy lustrzanej. Każdy z tych tematów opisujemy najpierw na blogu, żeby czytelnicy mieli wiedzę potrzebną do podjęcia wyzwania.
Weryfikacja założeń
Tak wyglądał pierwszy rok prowadzenia bloga. Ten czas zweryfikował nasze pierwotne założenia. Na przykład okazało się, że obserwuje nas spora grupa dziewczyn prowadzących własną działalność, a Facebook nie jest naszym głównym kanałem komunikacji (zdecydowanie wolimy Instagram).
Było jeszcze jedno założenie, które przyczyniło się do szybkiego rozwoju bloga, ale też mocno dało nam w kość — publikacja artykułów raz w tygodniu.
Mogłoby się wydawać, że napisanie wpisu co dwa tygodnie (prowadzimy bloga we dwie więc każdej z nas wypada wpis co drugi tydzień) to bułka z masłem. 14 dni to w końcu mnóstwo czasu! No, chyba że piszesz wpisy takie jak nasze…
Dużo pracy, której nie widać.
Przygotowanie każdego wpisu to godziny rozmyślań, kuchennych prób i poprawek. To robienie mnóstwa zdjęć z każdego etapu przygotowania, a później sesji gotowego deseru. To obróbka zdjęć i dopasowywanie ich pod wymagania każdej z platform. To pisanie bardzo długich artykułów na blog. To tworzenie tekstów do postów w social mediach i do newslettera. To szukanie linków do wszystkich potrzebnych narzędzi. To dbanie o nagłówki, słowa kluczowe, alternatywne teksty obrazków i powiązane posty. To tworzenie plików w formacie pdf ze skróconym przepisem, listą narzędzi i składników. To… lista prawie bez końca. ?
Już dotarłyśmy do momentu, w którym nieco zwalniamy tempo i wpisy będą ukazywały się na blogu co dwa tygodnie. Dotarło do nas, że blogowanie (prowadzenie Instagrama czy jakakolwiek inna działalność w sieci) to maraton, a nie sprint. Pamiętaj o tym, zanim stworzysz swój własny, bardzo ambitny plan. ?
Czy warto?
Czy taka droga wymaga mnóstwa pracy, samozaparcia i konsekwencji? Zdecydowanie tak! Czy zamieniłybyśmy ją na własną pracownię? Nigdy w życiu! ? Blog to nasze dziecko. Opieka nad nim jest pracochłonna i zabiera bardzo dużo czasu, ale patrzenie na to, jak się rozwija to coś magicznego i życzymy Ci żebyś też tego doświadczyła.
0 komentarzy