Kiedy myślę o Świętach Bożego Narodzenia od razu oczami wyobraźni widzę dom w puchowej śnieżnej kołderce, choinkę w ciepłych kolorach i uśmiechy moich najbliższych. W powietrzu unosi się zapach czekolady, korzennych przypraw i miodu.
Na moim stole nie może zabraknąć słodyczy. Moja Babcia, która nauczyła mnie piec, zaszczepiła we mnie miłość do eksperymentów i nieoczywistych połączeń smaków i tekstur.
I dlatego właśnie kocham tradycyjne wypieki w nowoczesnym wydaniu.
„Wyciągnęłam” z tradycji to, co najlepsze i przekształciłam w coś innego, w coś nieoczywistego i zaskakującego.
I tak właśnie powstała tarta makowa zamiast tradycyjnego makowca. Duoooooooożo maku, bakalii i czekolady. Jeden kawałek tej tarty ma w sobie tyle dobroci, ile cała blacha makowca. 🙂
Makaroniki z galaretką żurawinową i ganache waniliowym. Połączenie smaku kwaśnego, lekko cierpkiego ze słodyczą białej czekolady i aromatem wanilii – obłęd!
Odkąd pierwszy raz upiekłam makaroniki wiedziałam, że te małe ciasteczka zrobią rewolucję w moim życiu i się nie pomyliłam. Są nieodłącznym elementem wielu przyjęć i obowiązkowym akcentem na świątecznym stole.
Sernik. No wiadomo, że nie ma Świąt bez sernika. Kwestię sporną „z rodzynkami czy bez” pozostawię otwartą (u mnie w domu co roku się o to słodko spieramy przy wigilijnym stole). Mój sernik jest super kremowy i rozpływa się w ustach. Delikatny, aksamitny i… bajecznie prosty w przygotowaniu.
Świąt nie ma też bez… prezentów! Dzieciaki oczywiście już od listopada zaczynają niekończącą się wyliczankę do Świętego Mikołaja. W gronie dorosłych jednak też lubimy się wzajemnie obdarowywać.
Od lat prezentami, na które najbardziej liczą Ci, którzy są ze mną blisko są… drobne słodkie upominki. Utarło się, że od Uli przed Bożym Narodzeniem można dostać różne takie ciekawostki.
Hitem okazał się… słony karmel w słoiczku. Zawczasu zamawiam małe, szklane cudeńka, aby przekazać je osobom, z którymi nie tylko świętuję przy świątecznym stole, ale i spotykam się przez cały rok. Okazuje się, że takie drobnostki nie tylko cieszą, jako prezent, ale i… jako produkt.
Co roku mam coraz większą liczbę zapytań o małe, słodkie prezenty, które moi Klienci rozdają w swoich firmach lub wśród swoich najbliższych. Często rozmawiam z nimi na temat tego, jaki jest odbiór takich małych prezencików.
Okazuje się, że taka jadalna drobnostka to bardzo dobry sposób na to, aby po prostu zostać zapamiętanym.
Przyznam się, że co roku dodawałam coś ekstra do mojego świątecznego zbioru przepisów, ale… nie tym razem. Tym razem uznałam, że listopadowy czas, w którym zwykle testowałam nowości poświęcę na spisanie tego, co stworzyłam do tej pory!
Inspiracją były właśnie te małe słodkie prezenciki, które tak sobie już od lat rozdaję.
Niejednokrotnie bowiem słyszałam: „świetnie, sama chętnie obdarowałabym bliskich, tylko to jakoś tak nie wypada, aby takiego prezentu nie przygotować samodzielnie…”
No i właśnie tak powstał mój Świąteczny Ebook. W trakcie tworzenia wpadłam na pomysł, aby do przepisów na tradycyjne słodkości w świątecznym wydaniu i małych słodyczy dodać też coś… na leniwy poranek. Bo święta to przecież nie tylko czas, kiedy siedzimy pięknie ubrani za suto zastawionym stołem, ale i poranki, kiedy nie chce nam się wychodzić z łóżka.
0 komentarzy