fbpx

Na Pinterest czy innym Instagramie wszystko jest takie piękne, wymuskane i idealne. Kolory nasycone, babeczki równe jak od linijki, ten krem tak pięknie nałożony, że aż chce się polizać ekran.

A te torty? No pierwsza klasa!! W towarzystwie świecznika czy innej tapety, tony tiulu i kulek z papieru, kwiatów i rozrzuconych niby przypadkowo (ale tu nic nie jest przypadkowe) makaroników czy innych bezików. Idealne światło, idealna kompozycja, idealny tort.

I patrzę na te swoje babeczki… no takie jakieś zwykłe. Tu mi się ciasto źle nalało do papilotki, a tu krem się zapowietrzył i zrobił kleksa, a tam dwie perełki się skleiły i wyglądają jak bałwanek. Mało instagramowe to jest…

I ten tort taki zwykły. Krem i kwiatek i koniec. I czym tu się zachwycać? Że prosty? No wszyscy teraz mają ranty i to żadna sztuka. Kwiatek jak kwiatek wystarczy dobrze zabezpieczyć i włożyć pod dobrym kątem i już. Samo prawie się zrobiło.

Niestety mamy tendencję do niedoceniania samych siebie. Nie wierzymy w swoje możliwości, kompetencje, swoje poczucie estetyki. To, co dla nas jest takie zwykłe, dla innych jest mistrzostwem świata. To, co nam się rzuca w oczy (bałwanek z perełek), dla innych jest niewidoczne.

Uwierz w siebie i w swoje możliwości. Eksperymentuj ze słodkościami, ze zdjęciami, daj się ponieść wyobraźni!

Moje pierwsze eksperymenty były i śmieszne i tragiczne. Pierwsze babeczki jabłkowe wybuchły w piekarniku. Boże ile było szorowania zakamarków! Pierwszy krem na babeczki był tak słodki, że doprowadził mnie do mdłości, drugi się zważył, trzeci był na tyle dziwny, że nie odważyłam się spróbować. Kolejne próby doprowadziły mnie do kremu, z którego jestem dumna. Jest idealny – nie za słodki, gładki i pięknie się układa na babeczkach, idealnie sprawdza się pod masę cukrową.

Eksperymentowałam z wyglądem swoich słodkości. Od ułożenia kremu na babeczkach począwszy, aż na wyglądzie tortu skończywszy. Na początku robiłam „tak jak wszyscy” – masy cukrowe rządziły do czasu kiedy nadgarstki zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa, a ręce miałam pokryte siniakami od wielogodzinnego rozwałkowywania masy. Wtedy zaczęłam eksperymentować z kremem. I w ten sposób odkryłam swój własny styl, to co teraz mnie kręci najbardziej, to co mnie zachwyca i sprawia frajdę.

Dzięki eksperymentom i pokonywaniu własnych ograniczeń odkrywamy coś niezwykłego, odkrywamy swój niepowtarzalny styl, swoje poczucie estetyki, swoją twórczą duszę. Bez eksperymentów, bez popełniania błędów byłabym nadal „jak wszyscy”. Nadal bym robiła torty pokryte masą, nadal bym miała babeczki jabłkowe z przepisów z książki kucharskiej, nadal miałabym krem na babeczki z masła i cukru.

Teraz eksperymentuję ze zdjęciami. Bardzo podobają mi się te fotki, gdzie tort jest otulony tiulem w blasku świec, ale u mnie jakoś to nie wychodzi. Wygląda tak tandetnie i dziwnie, że wolę już zdjęcie tortu na białym tle. Uczę się… czytam porady fotografów, zapisałam się nawet do grupy na Facebooku. Tam czuję się jak brzydkie kaczątko, bo czytam o filtrach, obiektywach i innych migawkach (a przecież ja fotki robię telefonem, a nie najnowszym modelem Nikona), ale fajne są też porady na temat światła, ustawienia itp. Nie poddaję się i wciąż wierzę, że kiedyś zrobię piękne zdjęcie, którym sama się zachwycę 😉