Dziś opowiem Wam o swoich 3 największych biznesowych błędach. Uczcie się na błędach innych, oszczędzicie czas i pieniądze. 😉
Pierwszy błąd
Wspomniałam Wam już, że moja pierwsza pracownia miała 25mkw. Na początku robiłam tylko małe wypieki – głównie babeczki i ciasteczka. Na czym polegał mój błąd? Nie miałam planu. Nie przewidziałam tego, że przy zamówieniu 1000 szt. będzie problem z przechowaniem. Nie miałam nawet miejsca na kartony na babeczki (sic!). Jedna lodówka mieściła maksymalnie ok. 300 ciastek.
Kiedy jeden z banków zamówił 4500 babeczek dla swoich pracowników, musiałam wynajmować kuchnię, żeby je upiec i przechować. Strata czasu i pieniędzy.
Traktowałam to miejsce jak typową pracownię. Miałam tam piec i tyle. Moi klienci oczekiwali jednak, że przygotuję dla nich wypieki degustacyjne, zanim podpiszą umowę na tort weselny. Ups! Nie miałam gdzie ich posadzić. Umawialiśmy się w kawiarniach (wyobrażacie sobie, jak na mnie patrzyła obsługa?), w domach klientów itd. kombinowałam, jak mogłam. A wystarczyło pomyśleć i wynająć lokal odpowiednio większy.
Drugi błąd
Nie liczyłam. O tym też Wam już wspominałam. Pracownia przynosiła zyski, zarabiałam naprawdę nieźle. Kto by się przejmował cyferkami?
Dopiero po kilku szkoleniach i kursach z marketingu zaczęłam się zastanawiać, na czym zarabiam najwięcej? Poświęciłam dwa wieczory na policzenie swojego biznesu.
W jednej dłoni przepisy, w drugiej kalkulator. Liczyłam, ile kosztuje mnie wyprodukowanie biszkoptu o określonej średnicy, ile krem, ile owoce itd. itd. Wprowadziłam zasadę, że na cenę tortu nie wpływa smak, ponieważ różnica w cenie jest niewielka, ale przy torcie na 200 osób ma to już znaczenie. Dlatego przygotowując ofertę dla firm na tort biznesowy, proponuję im zazwyczaj te tańsze w produkcji opcje. Zdarza się też, że klienci bardzo chcą tort z mojej pracowni, ale liczą się z każdą złotówką i pytają, jak mogą zaoszczędzić – wtedy proponuję im tańszy smak.
Wiem też, że najwięcej zarabiam na babeczkach. Dlatego poza sezonem ślubnym mocno promuję babeczki z logotypem. Firmy zazwyczaj zamawiają sporo – to nie są pojedyncze sztuki. Z jednego zamówienia na 100 babeczek w kieszeni zostaje mi średnio ok. 600 zł zysku. Całkiem sporo biorąc pod uwagę niewielki nakład pracy.
Trzeci błąd
Zdecydowanie za długo zwlekałam z zatrudnieniem pracownika. Bardzo się tego bałam. Kiedy zaszłam w ciążę, bardzo się bałam, że urodzę przed terminem i co wtedy się stanie z moimi ślubniakami? Spędzało mi to sen z powiek.
Największa moja obawa: nauczę wszystkiego, co wiem i „wychowam” sobie konkurencję.
Mieszkam w Warszawie. To ogromne miasto i pracowni jest mnóstwo. Jedna konkurencja mniej czy więcej nie robi mi różnicy. Wiem, że inaczej jest w mniejszych miejscowościach i tamta obawa może się wydawać faktycznie uzasadniona.
Druga obawa
Nie zarobię na utrzymanie siebie i pracownika. Faktycznie na początku jest ciężko. Po zatrudnieniu pracownika zarabiałam mniej, mało tego – w pierwszym miesiącu wyszłam na 0. Wiadomo, że na początku musicie się dotrzeć, na nowo będziecie organizować pracę, ale uwierzcie mi, warto. Po ok. 2 miesiącach w końcu umiecie ze sobą współpracować. Wiesz, ile jesteście w stanie zrobić razem. Wiesz ile i jakich zamówień możesz przyjąć na ten sam termin. I zarabiasz ok 150% więcej. Niesamowite, prawda?
Miały być 3 błędy, ale przypomniało mi się coś jeszcze:
Pierwszą pracownię wyposażyłam w nowy sprzęt (dzięki Bogu była malutka i dużo się nie zmieściło). Na ścianach miałam designerskie płytki, piękną lampę itd. Wydawało mi się, że ten lokal będę miała już na zawsze. No cóż, wyprowadziłam się po kilku latach a płytki za kilka tysięcy zostały. Nie warto inwestować w nie swój lokal.
Wszystko to, co zabierzesz ze sobą to zupełnie inna rzecz, ale zastanów się, czy warto kupować wszystko nowe. Ja nie otrzymałam dotacji, więc nie musiałam mieć faktur na wszystko. Na szczęście mój mąż powstrzymał mnie przed wydawaniem naszych oszczędności na nowe sprzęty. Do drugiej pracowni kupiłam większość sprzętów z drugiej ręki. Mam dwa piece konwekcyjne za w sumie 6 tys. zł (ułamek ceny rynkowej), lodówki podblatowe za kilkaset zł, okap za 200 zł zamiast 2500 zł. Ogromna oszczędność. Na ścianach mam farbę. Jest to farba, która może mieć kontakt z żywnością. Wydałam na nią ok. 1500 zł, ale… na płytki wydałabym pięć razy tyle (mam ogromną powierzchnię).
Przed wynajmem warto sprawdzić podstawowe informacje nt. lokalu: wysokość, czy da się bez problemu postawić (lub zburzyć) ścianki działowe, zwróćcie uwagę na elektrykę (u mnie musiałam zwiększyć moc z 5 na 25kW), hydraulikę (pamiętajcie o wymogach sanepidu odnośnie zlewów).
Swój drugi lokal wynajmowałam uzbrojona w wiedzę. Dlatego szukałam lokalu dość długo, ale warto było. Wynajęłam lokal o powierzchni 100 mkw po sklepie spożywczym. Mam dużą powierzchnię, pokoik gdzie spotykam się z klientami (dostawiłam ścianki z karton gipsu) i gdzie wydaję małe zamówienia. Mam zaplecze z miejscem na kartony, szkło na candy bary i pokoik socjalny. Mam wreszcie chłodnię o powierzchni ok. 6 mkw. Marzenie każdej torciary.
Nie uniknęłam jednak błedów: mam zdecydowanie za mało gniazdek. Zawsze coś.
Jak zawsze w punkt napisane. Dziękuję