W poprzednim wpisie – który znajdziesz TUTAJ – przybliżyłam Ci, jak przebiegały prace nad przygotowaniem Słodkiej Konferencji. Dziś czas opowiedzieć Ci o tym szczególnym wydarzeniu.
Do hotelu, w którym odbywała się konferencja, przyjechaliśmy dzień wcześniej. Teoretycznie pracy nie było dużo. Mieliśmy przygotować torby z gadżetami od partnerów, rozstawić kilka rollup’ów, przygotować stoisko Słodkiej Konferencji. W praktyce jednak samo spakowanie toreb zajęło nam kilka godzin. Uczestnicy konferencji otrzymali od partnerów ponad 15 różnych gadżetów. Podzieliliśmy je na kategorie i powoli każda torba się zapełniała.
W pakowaniu pomagał mój zespół i dziewczyny z grupy mastermind. Dzięki nim wszystko poszło sprawnie i szybko. Ania Mikians zadbała o detale – ustawienie krzeseł na sali (troszkę trzeba było pozmieniać), kwiaty i oświetlenie.
Wieczorem podczas kolacji omówiliśmy najważniejsze punkty kolejnego dnia i odmeldowaliśmy się do swoich pokoi.
Niedziela zaczęła się bardzo wcześnie. Budzik zadzwonił o 6:30, a o 7 siedziałam już na fotelu przed makijażystką. Potem szybkie śniadanie i byłam gotowa, żeby zacząć dzień pełen wyzwań. W tym samym czasie na sali trwały ostatnie przygotowania – rozkładał się Wojtek Sadowski odpowiedzialny za dźwięk, prezentacje prelegentek i oświetlenie i ekipa Tomka Kotlengi odpowiedzialna na video i zdjęcia.
Kiedy weszłam na salę tuż przed 10 na korytarzu były już tłumy ludzi. Wszyscy radośni, uśmiechnięci i podekscytowani.
Punkt 10 zaczęliśmy Słodką Konferencję. Pierwsze minuty były transmitowane na żywo na fanpage. To niesamowite uczucie, kiedy wchodzisz na scenę na miękkich nogach, głos gdzieś grzęźnie w gardle, a ponad 160 osób wpatruje się w Ciebie i czeka na Twoje pierwsze słowa.
Stres jednak zniknął w momencie, kiedy zaczęłam swoją prezentację. Słowa same płynęły. Widziałam reakcję swoich odbiorców. Było zupełnie inaczej niż podczas webinarów, kiedy to tylko mogę się domyślać czy teraz ktoś się uśmiecha, czy wzdycha, czy może jest wzruszony. Czułam energię płynącą z sali i byłam bardzo wdzięczna za ten moment. Był magiczny.
Na scenie oprócz mnie wystąpiły również:
- Agnieszka Danowska-Tomczyk, która opowiadała o mocy PR i o tym, co dobrego dzięki niemu może się wydarzyć.
- Marta Teterycz opowiedziała o tym, w jaki sposób pracować i jak dbać o detale, żeby nie bać się kontroli sanepidu i rozwiała wątpliwości na temat prowadzenia działalności w domowej kuchni.
- Kinga Błaszczyk – Wójcicka opowiedziała o swojej niesamowitej pasji do fotografii kulinarnej i wyjaśniła jak dobrze robić atrakcyjne zdjęcia.
- Joanna Sławińska pokazała, w jaki sposób myślimy o sobie i jak możemy to zmienić. To było magiczne wystąpienie.
- Angelika Chwyć pokazała, w jaki sposób modelować figurki. Wyjaśniła najważniejsze kwestie dotyczące mas cukrowych, barwników i… proporcji.
- Magdalena Sadowska dała czadu, ukazując tajniki marketingu i pokazując, jak ważne jest, żeby dbać o spójność przekazu.
- Urszi opowiedziała swoją historię i zmotywowała do działania.
Na scenę zaprosiłam również dziewczyny z mojej grupy mastermind. Spędziłam z nimi 3 miesiące, spotykałyśmy się co 2 tygodnie i obserwowałam ich rozwój. Widziałam, jak się zmieniają i jak rozkwitają ich biznesy. Dziewczyny przygotowały ofertę, podniosły ceny i… zwiększyły sprzedaż swoich produktów. Zaprosiłam je na scenę, żeby pokazać uczestnikom konferencji, ile można zmienić w ciągu 3 miesięcy. Dziewczyny dały czadu!
Opowiedziały co im dał mastermind, w jaki sposób pracowałyśmy i co się zmieniło po zakończeniu naszych spotkań. Bo koniec mastermind wcale nie oznacza, że dziewczyny osiadły na laurach. Wręcz przeciwnie. Jagoda otworzyła swoją pracownię i szturmem podbija poznański rynek, Kasia tworzy ofertę skierowaną do firm i prężnie działa, żeby jej pracownia kojarzyła się ze słodkościami dla firm, Ola i Żania skupiły się na tortach weselnych i wciąż się rozwijają w tym kierunku, Maja skupiła się na otwarciu swojej pracowni w domu, a Aneta odkryła swoje powołanie. To cudowne uczucie patrzeć jak dziewczyny się zmieniły. Nabrały pewności siebie i rozwijają swoje biznesy.
W sali Europejskiej odbywały się prelekcje, a tuż za drzwiami swoje stoiska mieli nasi partnerzy wydarzenia. Uczestnicy mogli kupić ranty od Dorosiowych Rantów czy podkłady z Alexander Print. Mogli się spotkać z właścicielami sklepów internetowych, z którymi na co dzień mają kontakt tylko mailowy.
Zorganizowanie Konferencji było zdecydowanie jedną z lepszych decyzji, jaką mogłam podjąć. Oczywiście nie wiedziałam, czy to będzie strzał w 10, czy kompletna klapa. Nie miałam pojęcia czy przyjedzie 30 osób, czy 130, nikt nie dał mi gwarancji, że prelekcje będą udane, a uczestnicy zadowoleni. Tak samo jest, kiedy otwierasz swoją pracownię. Nikt nie może dać Ci gwarancji, że odniesiesz sukces, ale głęboko w to wierzysz i robisz wszystko, co w Twojej mocy, żeby tak właśnie było.
A kiedy na konferencji usłyszałam setki głosów, że jest super, że tego właśnie oczekiwano, że jest rewelacyjnie i że konferencja to takie „Święto Torciar”, to wiedziałam już, że za rok spotkamy się ponownie.
NAGRANIA ZE SŁODKIEJ KONFERENCJI – SPRAWDŹ TUTAJ
Zobacz fotogalerię (więcej znajdziesz na Instagramie Słodkiej Konferencji):
0 komentarzy